NADAL WYJEŻDŻAJĄ
Wyróżniony

17 październik 2022

PRZESŁANIA PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO, Ks. Ángel Fernández Artime

 

Pierwsza wyprawa misyjna została pobłogosławiona łzami Księdza Bosko, który powiedział: “Rozpoczynamy wielkie dzieło. Kto wie, czy ten wyjazd nie będzie jak ziarno, z którego wyrośnie wielka roślina?”. Proroctwo się spełniło.

Ten pierwszy raz był niezapomniany. Był to dzień świętego Marcina 1875 roku. Świat o tym nie wiedział, ale w tym zakątku Turynu zwanym Valdocco rozpoczynało się niezwykłe przedsięwzięcie: dziesięciu młodych salezjanów wyjeżdżało do Argentyny. Byli oni pierwszymi misjonarzami salezjańskimi.

“Memorie Biografiche” przywołują ten moment z epickimi akcentami: «Była godzina czwarta i wybrzmiewały pierwsze nuty koncertu dzwonów, gdy w domu powstał wściekły hałas z gwałtownym trzaskaniem drzwiami i oknami. Wzmógł się tak silny wiatr, że wydawało się,  że zmiecie oratorium. Może to był przypadek, ale faktem jest, że podobny wiatr wiał w godzinie wmurowania kamienia węgielnego pod kościół Maryi Wspomożycielki, a także powtórzył się przy konsekracji Sanktuarium».

W Bazylice było tłoczno. Ksiądz Bosko wszedł na mównicę. «Gdy się pojawił, w tym morzu ludzi zapanowała głęboka cisza; dreszcz emocji przeszedł przez wszystkich zgromadzonych, którzy z zapałem wchłaniali jego słowa. Ilekroć wspominał bezpośrednio o misjonarzach, jego głos cichł, niemal zamierając na ustach. Z wielkim wysiłkiem powstrzymywał łzy, ale ludzie płakali».

«Brakuje mi głosu, łzy dławią moje słowa. Mogę wam tylko powiedzieć, że jeśli w tej chwili moja dusza jest poruszona waszym odjazdem, to moje serce doznaje wielkiej pociechy widząc, że nasze Zgromadzenie rośnie w siłę; widząc, że w naszej skromności my również w tej chwili dokładamy nasz kamyk w wielkim gmachu Kościoła. Tak, idźcie odważnie, ale pamiętajcie, że jest jeden Kościół, który rozciąga się na całą Europę i Amerykę i na cały świat, i przyjmuje mieszkańców wszystkich narodów, którzy chcą przyjść i schronić się w jego matczynych objęciach. Jako salezjanie, w jakimkolwiek odległym zakątku świata się znajdziecie, nie zapominajcie, że tutaj we Włoszech macie Ojca, który kocha was w Panu, Zgromadzenie, które myśli o was, troszczy się o was i zawsze przyjmie was jako braci. Idźcie więc. Czekają was różnego rodzaju trudy, znoje, niebezpieczeństwa, ale nie bójcie się, Bóg jest z wami. Wyruszycie, ale nie pójdziecie sami; wszyscy będą wam towarzyszyć. Żegnajcie! Być może nam wszystkim nie będzie już dane zobaczyć się na tej ziemi» (MB XI, 381-390). 

Obejmując ich, ksiądz Bosko wręczył każdemu z nich kartkę z dwudziestoma szczególnymi radami, niemalże ojcowski testament dla synów, których być może już nigdy nie zobaczy. Zapisał je ołówkiem w swoim notesie podczas niedawnej podróży pociągiem.

Drzewo się rozrasta

25 września przeżywaliśmy ten moment łaski po raz 153. Dziś są to: Oscar, Sébastien, Jean-Marie, Tony, Carlos... Mają po 25 lat, są młodzi, dobrze przygotowani, ale noszą w oczach i sercach świadomość i odwagę tych pierwszych. Stanowią oni “awangardę” tego, o co prosiłem całą Rodzinę Salezjańską w tym sześcioleciu: odwagi, proroctwa i wierności.  

Ksiądz Bosko wygłosił swoje małe proroctwo: «Rozpoczynamy wielkie dzieło, nie dlatego, że rościmy sobie o to pretensje czy mamy przekonanie, że w ciągu kilku dni nawrócimy cały wszechświat, nie; ale kto wie, czy to wyjście i ta odrobina nie będzie jak ziarno, z którego wyrośnie wielka roślina? Kto wie, czy nie jest to jak ziarno prosa lub gorczycy, które powoli się rozwija i nie zapowiada nic wielkiego? Kto wie, czy ten wyjazd nie obudzi w sercach wielu pragnienia poświęcenia się Bogu na misjach, dołączenia do nas i wzmocnienia naszych szeregów? Mam nadzieję, że tak. Widziałem wielką liczbę tych, którzy prosili o to» (MB XI, 385).

“Być misjonarzem. Co za słowo!” - mówi jeden z salezjanów po czterdziestu latach życia misyjnego. “Pewien starszy człowiek powiedział mi: 'Nie mów do mnie o Chrystusie; usiądź tu obok mnie, chcę cię powąchać, a jeśli to jest Jego zapach, to możesz mnie ochrzcić'”.

Piąta z rad księdza Bosko dla misjonarzy brzmiała: “Otaczajcie szczególną opieką chorych, dzieci, starców i ubogich”.

Żyjemy w czasach, w których potrzeba nowej mentalności, takiej, która “umie pokonywać granice”. W świecie, w którym istnieje groźba coraz większego zamykania granic, proroctwo naszego życia polega również na tym: na pokazaniu, że dla nas nie ma granic. Jedyną rzeczywistością, jaka się dla nas liczy, to Bóg, Ewangelia i misja.

Marzy mi się, aby dzisiaj i w nadchodzących latach termin “Salezjanie Księdza Bosko” oznaczał dla ludzi, którzy będą słyszeć to imię, że jesteśmy osobami konsekrowanymi nieco “szalonymi”; “szalonymi”, ponieważ kochamy ludzi młodych, zwłaszcza najuboższych, najbardziej opuszczonych i bezbronnych, czyniąc to z prawdziwie salezjańskim sercem. To wydaje mi się najpiękniejszą definicją, jaką można dziś odnieść do synów Księdza Bosko. Jestem przekonany, że nasz Ojciec chciałby właśnie tego.

Nadal wyjeżdżają, aby oddać swoje życie Bogu. Nie tylko w słowach. Zgromadzenie złożyło również daninę krwi. Motto kapłańskie, które męczennik Rudolf Lunkenbein wybrał na swoje święcenia, brzmiało: "Przyszedłem, aby służyć i dać życie”. W czasie jego ostatniej wizyty w Niemczech w 1974 roku jego matka błagała go, aby był ostrożny, ponieważ poinformowano ją o niebezpieczeństwie, jakie grozi jej synowi. Odpowiedział: “Matko, dlaczego się martwisz? Nie ma nic piękniejszego niż umrzeć za Bożą sprawę. To byłoby moim marzeniem”.

Jestem głęboko przekonany, że nasza Rodzina musi w ciągu najbliższych sześciu lat podążać w kierunku większej uniwersalności i przekraczać granice. Narody mają granice. Nasza wspaniałomyślność, która podtrzymuje misje, nie może i nie powinna znać granic. Proroctwo, którego musimy być świadkami jako Zgromadzenie, nie może znać granic.

Pewien misjonarz opowiadał, jak odprawiał mszę dla rdzennej ludności w górach w pobliżu Cochabamby w Boliwii. Był młodym księdzem i prawie nie znał języka keczua, a na koniec, gdy wracał do domu, odczuł, że  to była zupełna klapa i w ogóle nie udało mu się porozumieć. Ale nadszedł stary wieśniak, ubrany ubogo i podziękował młodemu misjonarzowi za jego przybycie.

W pewnym momencie ten wykonał niesamowity ruch: “Zanim zdążyłem otworzyć usta, stary wieśniak sięgnął do kieszeni swojego odzienia i wyciągnął dwie garście kolorowych płatków róż. Staje na palcach i gestem prosi o moją pomoc, prosząc, bym opuścił głowę, rzucając na nią płatki róż, a ja zaniemówiłem. Ponownie grzebie w kieszeniach i wydobywa jeszcze dwie garście płatków. Powtarza ten gest, a ten zapas czerwonych, różowych i żółtych płatków róż wydaje się nie mieć końca. A ja po prostu stałem tam, pozwalając  mu na to, patrząc na moje huaraches (skórzane sandały), mokre od moich łez i pokryte płatkami róż. W końcu odszedł i zostałem sam. Sam na sam ze świeżym zapachem róż”.

Mogę powiedzieć z doświadczenia, że miliony rodzin na całym świecie są pełne wdzięczności dla salezjanów, którzy stali się “Ewangelią” pośród nich.

InfoANS

ANS - “Agencja iNfo Salezjańska” - jest periodykiem wielotygodniowym telematycznym, organem komunikacji Zgromadzenia Salezjańskiego, zapisanym w Rejestrze Trybunału Rzymskiego pod nr 153/2007.

Ta witryna używa plików cookies także osób trzecich w celu zwiększenia pozytywnego doświadczenia użytkownika (user experience) i w celach statystycznych. Przewijając stronę lub klikając na któryś z jej elementów, wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookies. Chcąc uzyskać więcej informacji w tym względzie lub odmówić zgody, kliknij polecenie „Więcej informacji”.