SG – Słówko wieczorne w Domu Generalnym: prezentacja relikwii błogosławionej Marii Troncatti

03 październik 2025

(ANS – Rzym) – Wieczorem 2 października 2025 r., podczas tradycyjnego „Słówka wieczornego” zorganizowanego przez ks. Pierluigi Cameroni, postulatora generalnego spraw świętych rodziny salesiańskiej, w Domu Generalnym Salezjanów Księdza Bosko, miało miejsce wydarzenie o głębokim znaczeniu duchowym: prezentacja relikwii błogosławionej Marii Troncatti. Ta cenna relikwia, palec jej dłoni, stanowi namacalne połączenie z jej niezwykłym życiem pełnym heroicznej świętości, misyjnego zapału i niezachwianej wiary.

Sobór Watykański II przypomina, że „Kościół zgodnie z tradycją czci świętych i szanuje ich autentyczne relikwie oraz ich wizerunki”. [323] Wyrażenie „relikwie świętych” odnosi się przede wszystkim do ciał – lub ich znaczących części – tych, którzy żyjąc już w ojczyźnie niebieskiej, byli na tej ziemi, dzięki heroicznej świętości życia, wybitnymi członkami mistycznego Ciała Chrystusa i żywą świątynią Ducha Świętego (por. 1 Kor 3, 16; 6, 19; 2 Kor 6, 16).[324] Następnie przedmioty, które należały do świętych, takie jak wyposażenie, ubrania i rękopisy, oraz przedmioty, które miały kontakt z ich ciałami lub grobami, takie jak oliwa, płótna (brandea), a także czczone wizerunki.

Odnowiony Mszał Rzymski potwierdza słuszność „zwyczaju umieszczania pod ołtarzem relikwii świętych, nawet jeśli nie są to męczennicy”. [325] Umieszczone pod ołtarzem relikwie wskazują, że ofiara członków ciała ma swoje źródło i znaczenie w ofierze Głowy [326] i są symbolicznym wyrazem komunii całego Kościoła w jedynej ofierze Chrystusa, powołanego do świadczenia, nawet krwią, o swojej wierności Oblubieńcowi i Panu.

Relikwiarz przygotowany na kanonizację błogosławionej Marii Troncatti zawiera palec dłoni siostry Marii Troncatti

Siostra Maria przeżyła swoje życie, wyciągając ręce do Pana z błaganiem i oddaniem oraz wyciągając je do bliźnich w geście pomocy, pocieszenia i uzdrowienia. Była misjonarką Ewangelii, głosiła Królestwo Boże, uzdrawiała chorych, przemierzała wioski, uzdrawiała ciała i dusze. Ręce siostry Marii były rękami, które przyjmowały, pomagały, leczyły, błogosławiły.

Pierwsze spotkanie z Shuarami w drodze do Macas dokładnie 100 lat temu: ręce, które leczą i uzdrawiają

Rzeczywiście, jakież to święto i jednocześnie jakiż to strach towarzyszy pierwszemu spotkaniu z Indianami. Powitanie jest uzależnione od posiadania przepustki, bez której nie przewiduje się żadnego odroczenia ani przymusowego powrotu do kraju, a jedynie doraźną egzekucję. Kilka dni wcześniej nastoletnia córka wodza została przypadkowo trafiona kulą z karabinu w wyniku rywalizacji między wrogimi rodzinami. Rana już się ropieje. Wezwany szaman odmówił podjęcia leczenia, a przypadek jest poważny. Wiedząc, że wśród misjonarzy jest lekarka, bez zbędnych wstępów przedstawiono jej alternatywę: „Jeśli ją wyleczysz, przyjmiemy cię, jeśli umrze, zabijemy cię”. Znaczący gest wskazuje, że ten sam los czeka pozostałych członków grupy. Tymczasem kilku wojowników niczym „pomniki zemsty” strzeże małej misji. Wszyscy patrzą na siostrę Marię błagalnym wzrokiem. Przywódca otwiera drzwi, przynoszą dziewczynę i kładą ją na stole. „Siostro Mario, proszę ją operować” – mówi biskup Comin, wikariusz apostolski. „Nie jestem lekarzem, Ekscelencjo, a poza tym czym mam operować, jakimi narzędziami?”. „Wszyscy będziemy się modlić, podczas gdy siostra będzie operować” – nalega przełożona Mioletti. Dziewczynka również patrzy na nią. Siostra Maria kładzie dłoń na jej czole: jest gorące. Misjonarka prosi o zagotowanie wody, okrywa się białym prześcieradłem i przy pomocy jodyny oraz kieszonkowego scyzoryka, dokładnie wysterylizowanego nad płomieniem, wykonuje zdecydowane cięcie, w duchu wzywając pomoc Matki Bożej, podczas gdy misjonarze modlą się w kaplicy. Jakby popchnięta nieznaną ręką, kula wyskakuje i spada na ziemię, wśród głośnego śmiechu Kivari, którzy wyrażają swoje zadowolenie. „Matka Boża mi pomogła, napisała siostra Maria, widziałam cud: udało mi się wyjąć kulę, a dziewczynka wyzdrowiała dzięki Maryi Wspomożycielce i Matce Mazzarello”. W ten sposób, przypisując początek swojej działalności matczynej wstawiennictwu Maryi Wspomożycielki, otwiera się przed nią szerokie pole misji: leczenie dziewczynki jako pierwszy owoc i znak całej uwagi, jaką siostra Maria i jej siostry salezjanki poświęcą obronie i promowaniu życia oraz rozwoju dziewcząt i młodych kobiet w szczególny sposób. Dziewczynka zraniona z powodu plemiennej i mściwej nienawiści, przeciwko której siostra Maria wraz ze wszystkimi misjonarzami będzie toczyć dobrą walkę ewangeliczną, głosząc zbawczą moc przebaczenia i pojednania.

Modlące się ręce

Towarzyszyła kierowaniu duszami z różańcem w dłoni, ofiarowując tajemnice bólu Chrystusa, Jego radości i triumfy tym, którzy się do niej zwracali”. Jej troska potrafiła uchwycić zarówno problem medyczny, jak i kontekst życiowy i rodzinny, ponieważ „nie mogła patrzeć, jak ktoś cierpi. Dokładała wszelkich starań, aby rozwiązać każdą trudność i pozostawić każdego w spokoju”. Ostateczny cel jest jasny: przybliżyć wszystkich do Boga. „Z różańcem w dłoni rozwiązywała trudne sprawy, zarówno materialne, jak opieka nad chorymi, jak i trudne sytuacje ekonomiczne, jak również duchowe: ponowne zjednoczenie podzielonych rodzin, powrót do przyjaźni z Bogiem tych, którzy przez lata byli od Niego oddaleni”. Jej apteczka staje się w ten sposób ambulatorium dla dusz. „Kiedy leczyła chorych, siostra Maria żywo interesowała się ich życiem religijnym i moralnym oraz problemami każdego z nich i ich rodzin. Umiała orientować i animować, umiała jasno prowadzić i korygować”.

Cudowne ręce

Człowiek straszliwie poparzony i oszalały z bólu zostaje wyleczony przez siostrę Marię: przez dwie doby rozpoczyna leczenie różańcem i opatruje go przez kilka tygodni. Po trzydziestu dniach mężczyzna ten wraz z żoną udaje się, aby spełnić ślubowanie złożone Najświętszej Dziewicy z Macas: jest całkowicie zdrowy, bez żadnych śladów ani blizn na ciele. Nikt nie wierzył, że przeżyje tę próbę. Bóg uzdrowił go poprzez cudowne ręce, codzienne modlitwy i matczyne serce siostry Marii. Jej gorliwość dobrze oddaje następująca opinia: „bohaterska w praktykowaniu miłosierdzia. Nie zważała na poświęcenia, niebezpieczeństwa, zarazę, a tym bardziej nie zatrzymywała się przed niekorzystnymi zjawiskami atmosferycznymi... Wystarczyło, że dowiedziała się, że ktoś cierpi, aby przybiegła mu z pomocą, niosąc w sercu nadzieję, że może uczynić dobro, również dla ich dusz”.

Ręce, które gaszą ogień nienawiści i zemsty

W wieku około siedmiu, ośmiu lat Maria spędza lato w Col d'Aprica wraz z innymi pasterzami, którzy zgromadzili swoje stada i bawią się nad strumieniem. Aby wysuszyć się po ulewie, chłopcy postanawiają rozpalić ognisko, ale nagły podmuch wiatru kieruje płomień w stronę Marii i ogień dotyka jej sukienki i pończoch. Przestraszona próbuje ugasić płomienie rękami, podczas gdy pończochy wydają się smażyć na nogach, a spalone dłonie czernieją i pozostają jakby zablokowane. Na szczęście mężczyzna przechodzący pobliską ścieżką biegnie, gasi ogień i próbując opatrzyć ją olejem, woła: „Biedne dziecko, nigdy więcej nie będzie mogła używać rąk!”. Jednak po kilku godzinach ręce i ramiona znów stają się zdrowe i piękne, bez śladu oparzeń, podczas gdy blizny na nogach pozostaną na całe życie. Będzie jeszcze jeden ogień, który dotknie życie Marii Troncatti: ogień nienawiści i zemsty, który często będzie płonął w jej misyjnej przygodzie wśród Shuarów i osadników. Ogień, który będzie próbowała ugasić olejem dobroci, a pod koniec życia – ofiarą własnego życia. A te ręce, których ogień wydawał się uniemożliwić używanie, staną się narzędziami ognia miłości, które przyniosą ulgę, opiekę i pocieszenie wielu ludziom.

Ręce, które oddają się Bogu

Siostrom, które wyrażają jej swój niepokój i obawy związane z sytuacją, jaka powstała w Sucúa, odpowiada zdecydowanie i stanowczo: „Córeczki, nie lękajcie się i nie bójcie się tego, co się stało; oddajmy się w ręce Boga i módlmy się o nawrócenie złych! Zachowajcie spokój! Zaufajcie Matce Bożej Wspomożycielce, a zobaczycie, że ten niepokój nie potrwa długo: wkrótce nadejdzie spokój i cisza! Zapewniam was o tym!”. Są to słowa pożegnania, wypowiedziane w spokoju życia całkowicie poświęconego Bogu.

ARTYKUŁY POKREWNE

InfoANS

ANS - “Agencja iNfo Salezjańska” - jest periodykiem wielotygodniowym telematycznym, organem komunikacji Zgromadzenia Salezjańskiego, zapisanym w Rejestrze Trybunału Rzymskiego pod nr 153/2007.

Ta witryna używa plików cookies także osób trzecich w celu zwiększenia pozytywnego doświadczenia użytkownika (user experience) i w celach statystycznych. Przewijając stronę lub klikając na któryś z jej elementów, wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookies. Chcąc uzyskać więcej informacji w tym względzie lub odmówić zgody, kliknij polecenie „Więcej informacji”.